poniedziałek, 30 września 2013

SKAMIELINA 2013-09-29 ...miotaj się niekoniecznie z własnej woli

2013-09-29

THE HEAVY EYES - ONE HAND ON THE BUFFALO
BIGELF - MADHATTER
PENTAGRAM - STARLADY
BEELZEFUZZ - REBORN
WITCH - SEER
BLOOD CEREMONY - GOODBYE GEMINI
BLACK SABBATH - AFTER FOREVER

DOPELORD - LUCIFER'S SON
SEREMONIA - UHRIJUHLA
GHOST - RITUAL
HORISONT - SECOND ASSAULT
ROKY ERICKSON AND THE ALIENS - NIGHT OF THE VAMPIRE
SCORPIONS - THE SAILS OF CHARON
UNCLE ACID & THE DEADBEATS - 13 CANDLES
PURSON - LEANING ON A BEAR
ELECTRIC WIZARD - PATTERNS OF EVIL
STUBB - HARD HEARTED WOMAN
CHRISTIAN MISTRESS - POSSESSION
ORCHID - CAPRICORN
RUBY THE HATCHET - BLACK TONGUE
TROUBLED HORSE - ANOTHER MAN'S NAME
GENTLEMAN'S PISTOLS - YOUR MAJESTY
KADAVAR - FIRE
SALEM'S POT - RUN THE NIGHT

piątek, 27 września 2013

Ultra-mega-daleko-od-ok, czyli reaktywacje wielkich zespołów

Muzycy rockowi mają to do siebie, że mogą przez dziesiątki lat mówić "nie", a potem okazuje się, że jest za dużo pieniędzy do stracenia i trzeba powiedzieć "tak". Fani z miejsca im wybaczają, bo przecież wracają ci, którzy kiedyś byli najlepsi, zmienili nasze życie i tak dalej. Czasami czuję się jak główny bohater filmu "Oni Żyją" - jedyny, który ma specjalne okulary i widzi, że światem rządzi kosmiczna maskarada. Nie rozumiem, jak można nie dostrzegać smutnej niczym radomskie noce prawdy o niektórych "wielkich comebackach". Skupmy się na trzech, które śmierdzą mi najbardziej.

Choć nazwali się Kyuss Lives!, wiadomo było, że wraca stary, dobry Kyuss. Homme był jedynym, który pamiętał, że w 1995 roku skończyły im się wspólne tematy do rozmów i riffów, więc do reaktywacji się nie zapisał. Dał reszcie swoje błogosławieństwo, ale potem się rozmyślił, bo skoro ma wyjść nowa płyta, z której nie będzie miał żadnych tantiemów, to im nazwy nie odda. Sprawa trafiła do sądu, a Oliveri nie stanął po niczyjej stronie, gdyż być może testował wtedy nowy produkt Heisenberga lub bił swoją konkubinę. W ostateczności mamy Vista Chino, które nagrało całkiem fajną płytę, na pokładzie zostało tylko dwóch kajusowców, a gitarzysta przeinacza kultowe riffy. Boski Josh wzbogacił się za to o etykietę dusigrosza, czego ortodoksi mu pewnie nigdy nie wybaczą, ale co go to obchodzi, skoro na koncertach QOTSA tysiącom panien kolana miękną.

Powrót Soundgarden sprawił, że kontenery PCK, do których powrzucaliśmy nasze stare, flanelowe koszule, zaczęły promienieć ze szczęścia i telepać się w rytmie "That Bitch ain't a Part of Me". Nagle wszyscy zapomnieli, jak bardzo Cornell pogrążył się w świecie syntetycznego gnoju, gdzie talent wokalny absolutnie nie ma znaczenia, a wszystko co żywe, jest cięte na kawałki i sklejane od nowa. Przestało być ważne to, że w rokendrolowej rebelii i pokazywaniu fuckera wszystkiemu, co liche i plebejskie, przydałaby się choćby minimalna konsekwencja. Doszła jeszcze wiara, że nagrają coś ultramegafajnego. Skoro Thayil, Cameron i Shepherd nie dali w międzyczasie dupy, to będą swojego wokalistę marnotrawnego pilnować, żeby nie słał potajemnie Timbalandowi ścieżek do miksów. Owszem, nagrali płytę nie-popową, ale energii z lat 90tych pozostał mniej więcej promil. Wisienką na torcie staje się niedawne stwierdzenie, że w przeciwieństwie do Smashing Pumpkins, gdzie za muzę odpowiada jeden łeb, są prawdziwą kapelą i to wyklucza możliwość nagrania słąbego albumu. Zaliczam facepalm zagłady.

Black Sabbath dali nam najżałośniejszy ze wszystkich spektakl wstydu. Miał być oryginalny skład, ale Bill Ward ogłosił wszem i wobec, że stawka, jaką mu proponują, jest upadlająca. Pozostała trójka udawała, że nie wie, o co typowi chodzi, potem jeszcze Ozzy wypaplał w wywiadzie, że nie wzięli starego bębniarza po zawale, bo był za gruby i nie dałby rady ugrać całego gigu. Dziwnie to brzmi z ust roztelepanego i bełkoczącego starca, który z roku na rok dokonuje coraz większej autoprofanacji własnych linii wokalnych. Jeżeli dołożymy do tego publikowanie na oficjalnej stronie starych fotek z wyciętym perkusistą, żenada osiąga swój absolut. Wybaczcie, ale ja w takich warunkach nie zamierzam wkładać kilkuset złotych do kieszeni Sharon Osbourne, żeby zobaczyć na żywo to, co zostało z największego zespołu w dziejach muzyki heavy. Odpuszczam sobie również nowy album, na którym nie ma żadnego riffu dorównującego tym starym, a wokale irytują swoją mizernością. Kładę igłę na "Master of Reality" i wypieram ze świadomości fakt, że Sabbs się zeszli.

Ludzie to jednak żyć nie mogą, jak nie odgrzeją sobie czasem kotleta. Dawni wymiatacze stają się karykaturami samych siebie, a my pakujemy w nich nasze ostatnie pieniądze, bo przecież to legenda. Planowanie wydatków na przyszłość muzyki zupełnie nam nie wychodzi.

wtorek, 10 września 2013

SKAMIELINA 2013-09-08 ...kilka zespołów, dzięki którym muzyka stała się cięższa

2013-09-08

BLACK SABBATH - INTO THE VOID
BLUE CHEER - SUMMERTIME BLUES
BUFFALO - SHYLOCK
PENTAGRAM - ALL YOUR SINS
SAINT VITUS - BURIAL AT SEA
SLEEP - DRAGONAUT
KYUSS - GREEN MACHINE
CATHEDRAL - SOUL SACRIFICE
NEUROSIS - LOST
ELECTRIC WIZARD - RETURN TRIP
HIGH ON FIRE - BAGHDAD
EYEHATEGOD - WHITE NIGGER
CROWBAR - THE LASTING DOSE
WEEDEATER - GOD LUCK AND GOOD SPEED
BONGRIPPER - HAIL
UFOMAMMUT - NERO
YOB - BALL OF MOLTEN LEAD

następna petryfikacja prawdopodobnie dopiero
w październiku

środa, 4 września 2013

ŚWIEŻE PRANIE: DARK BUDDHA RISING - DAKHMANDAL

Są takie formy medytacji, które wcale nie wprowadzają w stan największej szczęśliwości. Zamiast wyzwolenia poprzez niebyt dajemy się wrzucić do gara pełnego otchłaniopodobnej smoły. Powstał Mroczny Budda i wymaga od wyznawców trzymania ciemnej strony duszy w pełnej gotowości. Brak pokory karany będzie wiecznym uwięzieniem w odrażająco bezkształtnej masie zwanej ciałem.

Jeżeli jesteś człowiekiem zajętym i muzyki słuchasz głównie w samochodzie lub przy sprzątaniu, możesz sobie odpuścić Dark Buddha Rising. Jeśli natomiast masz wolny wieczór i chcesz odwiedzić świat nieznany plebejuszom, odpalaj "Dakhmandal".

SKAMIELINA 2013-09-01

2013-09-01

SULA BASSANA - DEPARTURE
PELICAN - DROUGHT
CHOWDER - SALT CREEP
MY SLEEPING KARMA - EPHEDRA
KARMA TO BURN - THIRTY SEVEN
MONKEY3 - BURN
CAUSA SUI - PORTIXEDDU
MONOBROW - THE RADIO IN BETWEEN...
ROTOR - DREHMOMENT
ELECTRIC MAGMA - ALABAMA
STINKING LIZAVETA - SACRIFICE AND BLISS
FELIPE ARCANZAS - FLYING SAUCER
BELZEBONG - NAMES OF THE DEVIL
CAPRICORNS - COMRADES IN TEARS
EARTH - OUROBOROS IS BROKEN
THE EGOCENTRICS - THE UNKNOWN SIGNS
GRAILS - PREDESTINATION BLUES
PHARAOH OVERLORD - MYSTERY SHOPPER
BONGRIPPER - SEX TAPE

SKAMIELINA 2013-08-25

2013-08-25

THE FLYING EYES - LONG GONE
THE FLYING EYES - SMILE

podstawy petryfikacji:

MAY BLITZ - SMOKING THE DAY AWAY
MAY BLITZ - I DON'T KNOW
MAY BLITZ - DREAMING
MAY BLITZ - SQUEET
MAY BLITZ - FIRE QUEEN








świeże pranie:

HIGH ON FIRE - SNAKES FOR THE DIVINE
HIGH ON FIRE - BLOOD FROM ZION










AGE OF TAURUS - THE BULL AND THE BEAR
AGE OF TAURUS - SINKING CITY










DARK BUDDHA RISING - M












EARTHLING SOCIETY - ZODIAK

niedziela, 1 września 2013

ŚWIEŻE PRANIE: HIGH ON FIRE - SPITTING FIRE LIVE VOL. 1 & 2

Dobrych koncertówek nigdy za wiele. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach jest to towar deficytowy. High on Fire już raz udowodnili, że potrafią nagrać porządny album live, a nowym wydawnictwem potwierdzają swój status scenicznej maszyny zagłady. Wielkiej filozofii tu nie ma: riffy znamy i kochamy, Matt Pike ryczy niczym niedźwiedź, a perkusja dudni jak ziemia pod nogami imperialnych maszyn kroczących.

Są tacy, co się koncertówkami w ogóle nie jarają, bo nie ma tam studyjnej mocy i precyzji. Bezdusznymi głupcami śmiem ich nazwać.