Często jestem pytany o to, na czym polega szukanie wytwórni i nawet lubię o tym opowiadać. Jak już wydamy z kapelą "Doom for the Black Sun" własnym nakładem i będziemy mieć cały labelowy temat w głębokim poważaniu, chętnie opiszę całe zjawisko od początku do końca. Teraz proponuję mały przedsmak.
Kilka dni temu skontaktowała się z nami przedstawicielka dwóch włoskich wytwórni, których nikt nie zna. Zapytała się, czy nie szukamy wydawcy, na co oczywiście odpowiedziałem, że tak i poprosiłem o szczegóły. Czerwona lampka zaświeciła się, gdy w kolejnym mailu Włoszka napisała tak:
Well, what type of label are you searching?
Pomyślałem, że może jest nowa w branży i grzecznie opisałem skromne majorowe wymogi. Odpowiedź padła zadziwiająco szybko, a oto jej fragment:
in this case, your case, for example,
you can record your future album in poland,
and then we can make mixing and mastering in "our style", 'cause every cd out by our labels has a different style, different kind of sound. Ok?
Potem jest o fragment o tym, że kapela pokrywa w całości koszty sesji nagraniowej, a produkcję płyt już tylko częściowo. Nabzdyczone ego domeliusa właśnie obmyśla finezyjny sposób na zaprzepaszczenie tej życiowej szansy.
Własne brzmienie? komutopotrzebne
bahahahaha
OdpowiedzUsuńhehe:D
OdpowiedzUsuńswoją drogą, dziś na fejsie spostrzegłem, że do nas też napisała.
OdpowiedzUsuńto może wydamy splita? wtedy zrzucimy się po połowie i wytwórnia nie będzie musiała nic dokładać ;]
OdpowiedzUsuń@de la clue
OdpowiedzUsuńPłytę byście wydali w końcu, a nie kolegę chcesz naciągać ;)