piątek, 25 maja 2012

wszechzaoranie

Termin "wszechzaoranie" wprowadzam w celu opisania fuzji dwóch uczuć. Pierwsze to niemoc wobec atakującego ze wszystkich stron człowieczego badziewiolubstwa. Drugim jest satysfakcja z posiadania własnego zdania i idącej za tym możliwości odrzucenia wszystkiego, za czym plebs gania z pianą na pysku. A biega za własnym łajnem niestety.

Dziś dowiedziałem się, że jest coś takiego jak blogi o modzie i że mogą one być bardzo popularne, wręcz opiniotwórcze. To czyni je cennymi na tyle, że autorki współpracują z firmami odzieżowymi i robią dla nich coś z pogranicza recenzji i promocji. Ryzykowny temat, bo przecież nic nie robi danej marce lepiej niż wyzyskiwanie i darmowa reklama. Wtedy Iks nie płaci Igrekowi, a jak Igrek jest bystry i mściwy, publikuje antyreklamę, która niby Iksowi gówno zrobi, ale jednak ktoś tam to przeczyta i od razu powstaje wrzawa w internecie. Sprawy nie można bagatelizować, bo gdy "Przekrój"  opisze wszystko w ramach tematu numeru, będzie już całkiem na poważnie.

To że im większa firma, tym mniejsze szanse na godziwe traktowanie, jest smutnym standardem panujacym od dawna. Pewnie dopóki nie wydarzy się coś ważnego, np. koniec świata, grube ryby nad maluczkimi rozczulać się nie będą. Nie ma za bardzo o czym dyskutować, można zaorać temat i żyć tak, by przed gigantami pochylać się jak najrzadziej.

Wszechzaoranie pojawiło się w moim sercu, gdy przejrzałem radosną twórczość rzekomo poszkodowanej blogerki. Torebeczki, kokardeczki, pizdryki, wywiadziki i wycieczki, do tego jakieś astronomiczne kwoty wydawane na ciuchy lub kosmetyki. Jak to możliwe, że coś takiego staje się popularne? Nie wiem... tzn wiem, ale wcale się dobrze z tym nie czuję. Pewnie sporej części czytelniczek "bloga o modzie" nigdy nie będzie stać na taki tryb życia i pozostaną beznadziejnie zapatrzone w tę, która pływa w luksusach. Coś na kształt służki, która po kryjomu wącha płaszcz nowego amanta swojej łajdaczącej się Pani. Już kilka razy dostawała baty za podbieranie pudru, ale przecież gdy we własnym życiu nie można znaleźć nic ciekawego, trzeba się fascynować cudzym. Nieważne, że grozi to poniżeniem ostatecznym.

7 komentarzy:

  1. hah elaboraty mozna by pisac o tym i pokrewnych temu tematach:) Ostatnio w kontaktach z paroma rpzypadkowymi osobami uslyszalam takie rzeczy, ze rece mi opadaja. Liczy sie cwaniactwo, rozpychanie lokciami i pogon za idealami kreowanymi przez prostackie programiki, i glupawe seriale.
    A o tym z moda gdzies niedawno czytalam, tez sie dziwie ze to ma rece nogi i powodzenie, aczkolwiek z drugiej strony sprowadzajac ludzi do grupy biegajacym za wlasnym lajnem, to w sumie mnie nie dziwi;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Luksus to stan przejściowy, jak i zresztą każde wychylenie się poza umownie pojmowaną równowagę. Do luksusu, który opisujesz przybliża już pewnie samo czytanie/oglądanie.

    Kupowanie jest luksusem ale nie musisz naraz ubrać się od stóp po papiloty, żeby poczuć się 'luksusowiej'. Masz swoje poczucie luksusu, gdy kupujesz nowe struny. Byłoby lepiej gdybyś razem ze strunami kupował zawsze piec i gitarę?

    Dobrze gdy dziewczyny czytają blogi i modzie i urodzie. Nie każda ma wrodzone wyczucie smaku, nie każdą mama uczyła jak się pomalować, jak zestawiać kroje i kolory, nie każda wie jak się ustawić żeby korzystniej wyglądać na zdjęciu, które za 5 minut wrzuca do sieci, licząc na odzew itp.

    Ja tam się z tego cieszę. Cieszę się z ładnych kobiet, bo ładne są te, które potrafią jakąś część siebie wyeksponować. Czyli każda może być ładna a już na pewno ładniejsza.

    Nie myśl sobie, że dziewczyny które czytają blogi o modzie są tymi głupszego gatunku. Większości z nich na pewno nie stać na nowe kolekcje. Ale czym są nowe kolekcje: kolorami, krojem, pomysłem i wreszcie (ale nie: przede wszystkim) metką. Metki mają znaczenie gdy ubierają się dojrzałe kobiety, bo drogie ubrania (naprawde drogie) powstają z bardzo dobrych i przez to drogich materiałów. Ale tę jakość widać, bo i sam na pewno oglądasz się za zadbanymi starszymi paniami ;)

    Z 'tych' blogów dziewczyny dowiadują się co jest modne. A moda to zabawa życiem, w jego najbardziej bezpośrednim wymiarze: w codzienności. Nie odbieraj im do tego prawa :) Nie chce mi się pisać o potrzebie przynależenia do grupy, problemie z identyfikacją itp. bo tu zdanie byśmy mieli podobne.

    A badziewiolubstwo... Poczytaj nowy Znak. Temat przewodni: wszyscy jesteśmy chłopami. (Znak 5/2012) Albo posłuchaj podcastu pod tym tytułem tutaj: http://www.tok.fm/TOKFM/0,89511.html
    Posłuchaj koniecznie ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie kupuję sprzętu, żeby poczuć się luksusowo, tylko żeby mieć swobodę rozwoju i działania. Część kobiet, o których piszesz, jest zainteresowana wyłącznie uniformizacją względem obecnie panujących trendów, bo poza tym nie bardzo wiedzą, co ze sobą zrobić. Nie spotkałeś nigdy takich, które zazdrościły Ci Twoich pasji i żałowały, że nie mają swoich? Ja spotkałem całkiem sporo.
    Dbanie o siebie samo w sobie jest ok, ale są liche i szlachetne tego oblicza. Konsumpcjonizm różne ma twarze ;]

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajniej to by bylo jakby ludzie zamiast dbac tak bardzo o swoja powierzchownosc w rownym stopniu dbali o wnetrze... dlatego uwazam ze te wsyztskie modowe blogi, i w ogole pogon za dobrym wygladem sa smieszne. I tak w koncu wszyscy sie zestarzeja i wtedy nie pomoze zaden makijaz, ustawianie sie do zdjec, czy super ciuchy...
    A rzeczy sie kupuje zeby z nich kozystac a nie dla samego ich posiadania:/

    OdpowiedzUsuń
  5. ja czytuje ( a w zasadzie czesciej przegladam ) blogi modowe i uwazam, ze za szybko wrzuciliscie ich autorki do jednego worka pt mialkosc i bezwartosciowosc.spodziewam sie oczywiscie od Autora tego ,ze zmiazdzy mnie argumentami ( jak zwykle zreszta:),ale wierzcie mi -sa wsrod owych blogow takie ktore nie tylko o modzie tarktuja....i moga byc one inspiracja ,a nie slepym nasladownictwem i pozornym poczuciem luksusu...

    Ariel - podoba mi sie Twoj punkt widzenia:)

    OdpowiedzUsuń