Są takie formy medytacji, które wcale nie wprowadzają w stan największej szczęśliwości. Zamiast wyzwolenia poprzez niebyt dajemy się wrzucić do gara pełnego otchłaniopodobnej smoły. Powstał Mroczny Budda i wymaga od wyznawców trzymania ciemnej strony duszy w pełnej gotowości. Brak pokory karany będzie wiecznym uwięzieniem w odrażająco bezkształtnej masie zwanej ciałem.
Jeżeli jesteś człowiekiem zajętym i muzyki słuchasz głównie w samochodzie lub przy sprzątaniu, możesz sobie odpuścić Dark Buddha Rising. Jeśli natomiast masz wolny wieczór i chcesz odwiedzić świat nieznany plebejuszom, odpalaj "Dakhmandal".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz